SZUKAJ NA STRONACH EUROPE DIRECT LUBLIN
Znaczna część tego rachunku składa się z kosztów przesyłu, podatków krajowych i innych opłat. Pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 nie trafiają do Brukseli, tylko do polskiego budżetu.
Kampania billboardowa, pod hasłem“ Polityka Klimatyczna UE = Droga Energia i wysokie Ceny”, która wystartowała kilka dni temu ma jasny przekaz - gdyby nie opłata klimatyczna, narzucona przez Unię, za energię płacilibyśmy tylko 40 procent jej obecnej ceny. Żarówka przedstawiona w kampanii wprowadza obywateli w błąd, manipuluje faktami oraz stara się zrzucić winę z tych, którzy ją ponoszą. Kampania jest skonstruowana w bardzo sprytny i ciekawy sposób. Z jednej strony nie da się jej wprost zarzucić kłamstwa. Z drugiej jednak strony jasno sugeruje co innego niż mówi w rzeczywistości.
Obserwowany w ostatnich miesiącach wzrost cen energii elektrycznej jest tylko w niewielkiej części spowodowany wzrostem cen uprawnień do emisji. Obwinianie o te wzrosty tylko i wyłącznie polityki klimatycznej Unii jest kłamstwem. Gdyby za wzrosty była odpowiedzialna opłata emisyjna, to dlaczego wzrosty występują także w krajach, w których tej opłaty emisyjnej nie ma?
Jak jest naprawdę?
Jak jest z kosztami polityki klimatycznej Unii i tymi 60%?
Na plakacie występuje informacja o koszcie produkcji energii, a nie o rachunkach za energię. A to ogromna różnica! Cena, którą płacimy za prąd składa się z trzech równych komponentów:
1. produkcja energii,
2. opłaty, jakie zawierają firmy przesyłające energię,
3. podatki krajowe.
60% z tej żarówki dotyczy tylko pierwszej części - produkcji energii. Plakat mówi prawdę, że około 60% kosztów produkcji to opłaty wynikające z polityki klimatycznej, jednak, zgodnie z wykresem zamieszczonym w poniższym filmiku, na naszych rachunkach to już tylko około 20%. To wciąż dużo, ale 20% to nie 60%!
Zachęcamy do zapoznania się z rzetelnymi informacjami
przedstawionymi na poniższym filmiku:
https://www.youtube.com/watch?v=foUV2JoWS4A